Taką wycieczkę odbyliśmy na rowerach, w jeden z październikowych weekendów, gdy świat cały topił się w żółci i czerwieni.
Prowadziła nas taka droga:
Najpierw zaciekawiły nas budynki, które przypominają kolejowe tradycje tej dzielnicy Wrocławia:
Potem buszowaliśmy po labiryncie w Parku Brochowskim. Jacek pierwszy znalazł drogę do celu ;-)
Następnie zwiedziliśmy basen, a raczej to, co po nim zostało. Jacek jeszcze miał szczęście się w tym basenie kąpać. Jak widać obiekt popada w ruinę, tak jak wszystkie dawne wrocławskie baseny:
Optymizm budzą natomiast odremontowane niektóre kamienice:
Choć są też takie, które mają bardzo "oryginalne" balkony, całkiem ażurowe ;-)
No i na koniec to co najlepsze, dworzec Wrocław-Brochów. Już po remoncie. Wygląda niczym domek z piernika.
Jak widać odkopuję się powoli i opanowuję materiał, który mi się nazbierał.
Serdecznie pozdrawiam i życzę Wam miłego weekendu :-))