czwartek, 9 lutego 2012

Była kim była...



Dzisiaj ostatecznie pożegnaliśmy Wisławę Szymborską. Miejmy nadzieję, że tak jak powiedział w mowie pożegnalnej Michał Rusinek słucha teraz Elli Fizgerald, pijąc kawę i paląc papierosa.
Otworzyłam jeden z moich ulubionych tomików "Zmysł udziału" i postanowiłam tu zamieścić wiersz, który trafi się pierwszy na chybił-trafił. Trafiło się pięknie. Jak to dobrze,że znalazła się w tym zatrzęsieniu i że była tym kim była...


W zatrzęsieniu


Jestem kim jestem
Niepojęty przypadek
Jak każdy przypadek.  

Inni przodkowie
Mogli być przecież moimi,
A już z innego gniazda
Wyfrunęłabym,
Już spod innego pnia
Wypełzła w łusce.  

W garderobie natury
Jest kostiumów sporo.
Kostium pająka, mewy, myszy polnej.
Każdy od razu pasuje jak ulał
I noszony jest posłusznie
Aż do zdarcia.  

Ja tez nie wybierałam,
Ale nie narzekam.
Mogłam być kimś
O wiele mniej osobnym.
Kimś z ławicy, mrowiska, brzęczącego roju,
Szarpaną wiatrem cząstką krajobrazu.  

Kimś dużo mniej szczęśliwym,
Hodowanym na futro,
Na świąteczny stół,
Czymś co pływa pod szkiełkiem.  

Drzewem uwięzłym w ziemi,
Do którego zbliża się pożar  

Źdźbłem tratowanym
Przez bieg niepojętych wydarzeń. 

Typem spod ciemnej gwiazdy,
która dla innych jaśnieje.  

A co gdybym budziła w ludziach strach,
Albo tylko odrazę,
Albo Tylka litość?  

Gdybym się urodziła
Nie w tym, co trzeba, plemieniu
I zamykały się przede mną drogi?  

Los okazał się dla mnie
Jak dotąd łaskawy.  

Mogła mi nie być dana
Pamięć dobrych chwil.  

Mogła mi być odjęta
Skłonność do porównań.  

Mogłam być sobą – ale bez zdziwienia,
a to by, oznaczało,
że kimś całkiem innym.

(W.Szymborska)